Był kiedyś łotr bardzo zręczny, który miał dużą reputację. Czcił Matkę Bożą z tak wielkim błędnym zaufaniem, że za każdym razem, gdy przygotowywał ekspedycję, oddawał się pod Jej opiekę, a następnie wyruszał śmiało na wyprawę…
Trzeba powiedzieć, że po udanej kradzieży, gdy zdarzyło mu się spotkać jakiegoś biedaka lub nieszczęśliwą kobietę, z miłości do Matki Bożej śpieszył im z pomocą, oddając im część dóbr, które sobie przywłaszczył.
W końcu został złapany na gorącym uczynku i skazany na powieszenie! Domyślamy się, że nie omieszkał w tej ostatniej godzinie modlić się do Tej, którą tak bardzo kochał. I Matki Boża, która nigdy nie opuszcza swoich dzieci, wysłuchała go. Swoimi białymi rękami podtrzymywała stopy nieszczęśnika w ten sposób, że nie czuł ani bólu ani udręki.
Na trzeci dzień ci, którzy go powiesili, przyszli go zobaczyć i nie mogli uwierzyć własnym oczom: na końcu sznura nasz złodziej żył i miał się dobrze! Zwrócił się do nich: „To Pani Święta Maryja dźwiga moje stopy i trzyma rękę na moim gardle”. Żwawo odwieszono go i jeszcze tego samego dnia stał się mnichem i oddal się bez reszty Matce Bożej!
Gautier de Coincy